Chodziłam po lesie. Usłyszałam szelest i pobiegłam przed siebie. Biegłam bardzo długo. Schowałam się za skałą, a obok mnie przebiegł wilk. Zaczął węszyć, ale pobiegł dalej. Odetchnęłam z ulgą. Siedziałam za skałą i wtedy zobaczyłam kogoś. Nie! To nie może być ona! Popatrzyłam na nią. To Luma!
- No...no...no kogo my tu mamy? - zaśmiała się
- Luma wio stąd!
- Nigdy! - skoczyła na mnie popychając mnie na drzewo
Walnęłam i wbiłam sobie ogniste kolce w plecy. Było to drzewo ognia. Trujące i bardzo niebezpieczne. Zamknęłam oczy i Luma pomyślała, że nie żyję. Usłyszałam jak idzie sobie. Usłyszałam, że ktoś idzie. Otworzyłam oczy, ale prawie nic nie widziałam. Ktoś coś powiedział. Ale nie wiem kto. Zasnęłam......
Dokończę w następnej notce. Może jeszcze dziś ;)
OdpowiedzUsuń